wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 4

  "Prawda wychodzi na jaw"

-Podać coś ? - spytał barman. Wysoki ,przystojny blondyn, stojący wprost na przeciwko Mnie.
-tak ,poproszę czekoladowego shake'a.- wymamrotałam.
-dużego ?
- tak ,niech będzie.- powiedziałam.
- może jakieś ciastko na poprawę humoru ? - dodał barman z lekko nieśmiałym uśmiechem. Na oko był młody. Raczej za młody na tę pracę.
- nie ,czekam na kogoś- rzuciłam na odczepne.
Brązowooki przystojniak nie ustępował.
- na koszt firmy . nie skusisz się ?
- Czego nie rozumiesz. Mam gdzieś to twoje ciastko. Powiedziałam co zamawiam ,więc zamiast dalej się narzucać, rusz swoją dupę i przynieś mi moje zamówienie! - powiedziałam pod nieniesionym tonem. Spojrzał na Mnie lekko zmieszany i odszedł od lady, udał się do pomieszczenia na kształt zaplecza.
Może było to trochę chamskie z mojej strony ,ale naprawdę nie miałam ochoty ani siły na jakieś "młodzieżowe" podrywy ... jeszcze na ciastko ?
No kurwa. Nic Mnie nie obchodziło .Czekałam tylko na jedną osobę i to było dla Mnie najważniejsze, nic więcej się nie liczyło.
Minęło ok.5 min kiedy wrócił barman i podał mi moje zamówienie. Chyba naprawdę zrobiło mu się głupio ,bo nawet nie podniósł wzroku. Wypiłam cały "magiczny" napój (od dziecka uwielbiam czekoladę) i wyciągnęłam telefon. "Gdzie jest Will?" - spytałam sama siebie w myślach lekko już zdenerwowana. Czekam w tej kafejce około 30 min ,a Jego dalej nie ma ,gdzie on się podziewa...
Już chciałam wybierać numer ,kiedy poczułam ciepłą dłoń na ramieniu . Obróciłam się szybko i całe moje zdenerwowanie gdzieś uleciało.
-Will! - krzyknęłam , zrywając się z krzesła i zarzucając mu ręce na szyję.- tak się cieszę ,że jesteś. Myślałam już ,że nie przyjdziesz ,ale jesteś . Dziękuję! - wyszeptałam mu do ucha.
- Tak jestem. Bardzo Cię przepraszam ,że musiałaś tyle na Mnie czekać ,ale droga była byle jaka i...
- Nic nie szkodzi. -przerwałam mu szybko . Nie chciałam ,żeby się tłumaczył ,zresztą było to zbędne.- cieszę się ,że dotarłeś- dodałam z uśmiechem.
Will był chyba jedyną osobą ,która w tym momencie mogła przyprawić mnie o uśmiech.
- Dobrze, Kourt zamawiamy coś ? - rzucił szybko odwzajemniając uśmiech.
- Tak ,wypiłabym jeszcze jednego shake'a, ale tym razem Ty zamawiasz.- powiedziałam, zerkając na wysokiego barmana.
- Okej ,poczekaj sekundkę - odparł.
-Dobrze ,idę zając nam jakieś dobre miejsce do rozmowy.
Will skinął tylko głową i ruszył w stronę baru. Ja zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu sofy. Ta kafejka była naszym typowym miejscem spotkań.
Zawsze siedzieliśmy na czerwonej ,skórzanej kanapie ,z uroczymi białymi poduszkami z futerkiem. Jednak coś się zmieniło. Zapewne zrobili jakieś przemeblowania ,a nasza urocza sofa powędrowała w inne miejsce.
- Może na piętrze ? - usłyszałam ciepły głos Willa za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam go wyszczerzonego z dwoma dużymi shake'ami w rękach.
- Haa ? - mruknęłam ,nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nasza kanapa .. nie ma jej tu ,więc może jest na piętrze. - odrzekł.
Właśnie dlatego cieszyłam się ,że mam takiego przyjaciela. Nic nie powiedziałam ,a On i tak wiedział o czym w tej chwili myślę.
Ehh ,gdyby jeszcze wiedział wszystko o tamtej nocy ,może nie musiałabym w pewnym sensie na nowo tego przeżywać..
- Tak ,tak . Sprawdźmy na piętrze - rzuciłam tylko.
Ruszyliśmy w stronę kręconych schodów prowadzących na piętro. W kafejce było dosyć sporo ludzi . Zazwyczaj świeciło tu pustkami ,może jedna ,dwie grupki zajmowały jakiś stolik.
A dziś ,praktycznie nie można było przejść i znaleźć spokojnego miejsca.
- Co się stało ,że dziś tu tak tłoczno ? - zapytałam przyjaciela ,żeby jeszcze przez chwilę ,nie musieć wracać do wydarzeń z tamtej nocy.
- Wiesz ,nowy wystrój ,nowe menu ,nowe atrakcje...
- Atrakcje? - zdziwiłam się.
- Tak ,podobno wynajęli jakiś zespół ,wiesz muzyka na żywo bla bla - powiedział.
Faktycznie zerkając w bok zauważyłam małą scenę. I wtedy ujrzałam naszą kanapę . Dziwne ,zawsze stała na środku ,teraz postawili Ją gdzieś przy oknie, a za oknem znajdowały się schody pożarowe.
Hmm , właściwie tak na to teraz patrząc było to naprawdę świetne miejsce. Nie rozmyślając dłużej nad tym ,złapałam Willa za rękę i ruszyliśmy w stronę sofy ,póki jeszcze nie była przez nikogo zajęta.
Co i tak było naprawdę dziwne ,ponieważ w lokalu było naprawdę sporo ludzi.
Usiedliśmy na przeciwko siebie po turecku. Czułam Jego wzrok na sobie ,ale przez chwilę nie umiałam tego odwzajemnić. Siedziałam ze spuszczoną głowo i sączyłam napój.
- Kourt? - rzekł po chwili Will lekko palcem podnosząc moją brodę. - Chyba chciałaś pogadać? - dodał.
- Tak ,ale...właściwie to nie wiem od czego zacząć.- odpowiedziałam.
- Najlepiej od początku . - rzucił Will ,przyjmując poważną minę ,starszego brata.
Mam ochotę wyznać mu wszystko. I jakby na zawołanie pękam i słowa same leją się ze mnie jak z wodospadu. Mówię mu ,że wcale nie jestem taka dobra jak wszyscy myślą, że chodzę na imprezy, pije i to dużo. Pomijam fakt o narkotykach i zakładach z Mattem o całowanie. Wyznaję ,że gdy Will i Naomi chcieli ze mną gdzieś wyjść ,a ja wykręcałam się mówiąc ,że źle się czuję ,a tak naprawdę szalałam na imprezach. Will osłupiały nic nie mówi, więc kontynuuje moją spowiedź. W końcu dochodzę do opowiedzenia wczorajszej imprezy. Zaczynam od koleżanki która się źle poczuła nie mówiąc jak ma na imię, potem ,że pozwalam Matthew u mnie zanocować ,bo u niego jest matka. Już przez łzy, jąkając się mówię mu ,że przespałam się z Mattem i nie wiem co mam teraz zrobić.
- Ja, ja... naprwawdę nie chciałm zdradzić Travisa... strasznie mi przykro i.. i...
- Kourt, nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem to. A co zamierzasz zrobić z Matthew? -spytał.
- Cóż ,zostawił mi kartkę. Jest przekonany ,że byłam pijana i tego żałuje ,co jest prawdą.- skłamałam. Mimo ,że rozmawiałam z przyjacielem ,wstydziłam się tego ,że zdradziłam chłopaka wcale tego nie żałując.- więc.. - ciągnęłam dalej- On żyje we właściwym przekonaniu... Teraz wyjeżdża na biwak i nie będzie Go przez jakiś czas. Mam nadzieje ,że w ten czas, się ułoży i wszystko wróci do normy, a tamta sytuacja pójdzie w zapomnienie.
- Tak ,możliwe ,że masz racje. Też mam taką nadzieje. - powiedział Will z uśmiechem.
- Will ?
- Tak ? -odpowiedział z lekkim zdenerwowaniem, jakby miał wrażenie ,że zaraz powiem mu coś w stylu: "Jestem w ciąży".
- Bardzo ci dziękuje. Za to ,że jesteś - powiedziałam szybko.
-Oh Kourt- odrzekł ,a widząc znów napływające do moich oczu łzy szybko mnie objął.
Minęła chwila. Nagle Will wstał, luzując uścisk.
-Idę po chusteczki i do łazienki- powiedział widząc moją pytającą minę.
-"Proszę o gromkie brawa dla wschodzącej solowej gwiazdy. No dziewczyny ,zróbcie hałaaaaas !- nagle powiedział właściwie wykrzyczał jakiś koleś
 Oklaski ,gwizdy, krzyki, światło skierowane na imitację sceny.
Rozmazana ,czerwona ,jeszcze ze złami w oczach oczekiwałam na powrót Will'a.
Siedziałam w miejscu publicznym ,a w ogóle nie przejmowałam się tym jak wyglądam.
Zresztą... wzrok każdego w knajpce skierowany był w tym momencie na scenę. Akurat w tej chwili byłam ostatnią interesującą osobą na sali.
Zaczęła grać jakaś muzyka, jednak nie wiedziałam kto śpiewa ,ani co. Myślami byłam w innym świecie. A piosenka którą słyszałam w tle stawałą sie jakby coraz głośniejsz.
Po chwili skapnęłam się ,że ktoś siedzi obok. Byłam pewna ,że Will wrócił i przyniósł Mi chusteczki, żebym jako tako się ogarnęła.
Jednak rzeczywistość była znacznie gorsza. Chociaż czy ja wiem ,czy gorsza. Podniosłam głowę i zobaczyłam te oczy.
Cudowne brązowe oczy ,które miałam wrażenie ,że już widziałam. Po chwili skojarzyłam ,że to ...ZAYN MALIK! Siedział koło mnie na kanapie i śpiewał patrząc mi prosto w oczy. Moje rozmazane, czerwone, całe spuchnięte oczy.Nie był to żaden kawałek 1d.
Nie byłam ich jakąś wielką fanką ,ale raczej bym skojarzyła. Nie potrafiłam się skupić na słowach. Siedzieliśmy tak przez chwilę patrząc się na siebie jak zaczarowani. Po chwili chłopak chyba się ogarnął wstał ciągle śpiewając i odszedł w stronę sceny. Po drodze szarmancko zaczepił ze dwie dziewczyny, po czym usiadł na krześle ,tak jak na początku.
Ja dalej nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Kourt, kourt!
- Co jest ? - odwróciłam się szybko ,jakby obudzona z transu.
-Kourt co z Tobą ,już tak chwilę Cię wołam ,a Ty nic.. Nie ważne. Słuchaj ,głupia sprawa.
Dzwonili chłopaki z obozu i mówili ,że trener zarządził szybciej trening. Strasznie mi głupio ,że  musze cię tu zostawić samą w takim stanie.. ,ale trener mnie zabije jak się nie pojawię...
- Rozumiem.- przerwałam mu szybko . -Leć lepiej szybko ,bo się spóźnisz. Dokończę shake'a i będę się zbierać do domu - dokończyłam.
- W porządku ,naprawdę cię przepraszam ,muszę lecieć ,zadzwonię do Ciebie wieczorkiem ,okej ? - powiedział ,dając mi buziaka w policzek i wybiegł .Przez okno widziałam ,jak wsiada do samochodu i gdzieś dzwoni.
- Pa Will - powiedziałam ,niestety już sama do siebie.

&&&

Wiemy ,że króciutkie i to jeszcze po tak długiej przerwie ,ale wynagrodzimy to wam, tym ,że jeszcze w tym tygodniu dodamy następny ,a w nim będzie się działo :D

Ola&Gosia :***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz