niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 5

"Masz rację ,walić to!"

Dzwonek do drzwi. Zbiegam po schodach ,chwytam za klamkę i ciągnę. Zamieram. Przed sobą widzę (tak ogólnie bosko wyglądającego) Matta. Mrugam kilka razy i próbuje coś powiedzieć, ale nie wiem co.
- Hej. - ubiega mnie ,podnosi rękę i zaczyna się drapać po karku przez co widać ,że też jest zdenerwowany.
- Cześć - odpowiadam niepewnie. - Co jest?
- Travis do mnie dzwonił i powiedział ,że ma dziś luźniejszy dzień ,więc zaproponowałem ,że przyjadę do niego ,a on powiedział ,że mam cię ze sobą zabrać.
- Aha.
- Więc?
- Tak ,tak pojadę yyy... ile mam czasu?
- Za jakieś półtorej godziny przyjadę po ciebie , okey?
- Dobrze, to na razie.
Wydukałam (do zobaczenia) i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i zsunęłam do pozycji siedzącej.
Po chwili nie mocy, wstałam i zaczęłam szukać telefonu. Wykręciłam numer i liczyłam sygnały.
- Cześć skarbie.- usłyszałam po drugiej stronie telefonu.
- Hej Travis. Właśnie był u Mnie Matt.
- To super, i co za ile będziecie ?
- Za około półtorej godziny wyjeżdżamy, więc tak za 3h będziemy.
-Dobrze , to Ja czekam... Kourtney , chłopaki Mnie wołają ,muszę kończyć . Papa.
- Papa...Travis... ?
- Tak ?
- Kocham Cię.- powiedziałam niepewnie.
- Ja Ciebie też słońce , do zobaczenia .
Rozłączył się.

*

Po dłuższej chwili jazdy ,w której jedyne co dało się usłyszeć to piosenka Justina Timberlake , usłyszałam głos Matta:
- Jesteś głodna ?  Znam niezłą knajpę. Jest po drodze ,więc możemy do niej zajechać.
- Nie. - burknęłam.
Nie powiedziawszy nic więcej ,odwróciłam głowę w stronę okna . Minęło kolejne kilka minut. Widziałam ,że Matt czuje się nieswojo ,ale jakoś nie było mi go szkoda.
Dopiero teraz doszło do mnie ,że za niecałą godzinę zobaczę Travisa. Będę musiała spojrzeć mu w oczy po tym co zrobiłam z Mattem. Uśmiechać się i zachowywać normalnie jakby nigdy nic się nie stało. Na samą myśl o tym poczułam smutek ,ale zero poczucia winy. Nie rozumiem sama siebie ,w ogóle nie żałowałam i właśnie przez to czułam jeszcze większe obrzydzenie do siebie samej. Nie wiem co się ze mną dzieje ,wychodzę na całkowitą nieczułą sukę, wykorzystującą i bawiącą się uczuciami swojego chłopaka.
- Idę zatankować. Chcesz coś do picia ze stacji? - wyrwał mnie z zamyślenia głos Matta.
- Nie.
 Dopiero teraz  zauważyłam ,że stanęliśmy. Usłyszałam jak wzdycha i zamyka drzwi. Wypuściłam głośno powietrze z ust i rozsiadłam się wygodniej na fotelu.
Matt wrócił , i znów ruszyliśmy.
Jadąc liczyłam minuty i zastanawiałam się ile jeszcze kilometrów zostało Nam do przejechania. Cały czas patrząc przez okno, widziałam jak bardzo zmienia się krajobraz. Jeszcze przed chwilą jechaliśmy zatłoczonym miastem ,a teraz przejeżdżamy przez jakieś totalne zadupie. Z prawej pola ,z lewej pola ,a z przodu las, no kurwa.
Mijały kolejne, nudne, ciągnące się w nieskończoność minuty. Prawie przysypiałam. Oprzytomniałam, słysząc Matt'a:
- To co , teraz wszystkie nasze rozmowy będą tak wyglądać? A jak coś mówię ,to jedyną Twoją odpowiedzią jest jedno krótkie słowo?
Spojrzawszy na Niego i ignorując go ,odwróciłam głowę z powrotem w stronę okna.
- Kurwa !!!!!!!!
Mówiąc to gwałtownie skręcił na pobocze i wyłączył silnik. Przestraszona ,nie wiedząc o co chodzi , spojrzałam na Niego pytająco.  Odetchnął głęboko ,odpiął pas i odwrócił się w moją stronę.
- Dopóki nie powiesz mi , co Ci chodzi nie ruszymy się stąd.
Spojrzałam na Niego z niedowierzaniem. Zdenerwowałam się.
- A niby co chcesz usłyszeć? - spytałam. Nie czekając na jego odpowiedź ciągnęłam dalej - Czy jestem na Ciebie zła? Czy odtąd tak będą wyglądać nasze rozmowy? Nie ,nie jestem zła tylko wkurwiona. Czy będą tak wyglądać to zależy tylko od Ciebie. A Ty powinieneś dobrze wiedzieć o co Mi chodzi , nie udawaj idioty.
- No nie wiem ,oświeć Mnie.
- O tą zjebaną karteczkę kretynie , a niby o co ... - powiedziałam prawie krzycząc.
- Nadal Cię nie rozumiem. Co z nią nie tak ?
- Co?! Jak to co?! Wszystko! Skąd Ci w ogóle przyszło do głowy ,żeby Mi coś takiego zostawić?! "Wiem ,że na pewno tego żałujesz... ble ble ble" - powiedziałam naśladując Jego głos. Spojrzałam na Niego i zobaczyłam ,że nadal nie rozumie. - Chodzi o to ,że od razu zakładasz co Ja czułam... Że żałuje? Byłam pijana? Gdybym miała tego żałować ,nigdy bym tego z Tobą nie zrobiła! - krzyknęłam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie ,co powiedziałam. Spuściłam głowę i ukradkiem zerknęłam na Matt'a. On patrzył na Mnie z szeroko otwartymi oczami. Próbując coś z siebie wydusić ,zaczął się jąkać.
- Kourt, Ja nie wiem...no bo...pieprzyć to.
   Złapał Mnie w tali, przysunął się i nagle czule pocałował.

 Po chwili odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
- Masz racje. - powiedziałam odpinając pas. - Walić to. - Pocałowałam go ,siadając na nim okrakiem. Zaskoczony, odsunął mnie delikatnie.
- Kourt ,jesteś pewna ,że... - uciszyłam go kolejnym pocałunkiem.  Tym razem go odwzajemnił i  objął mnie w tali. Powoli zjeżdżając w dół ,złapał Mnie za pośladki. Po dłuższej chwili namiętności, uniosłam lekko biodra i zaczęłam mocować się z Jego paskiem u spodni. Gdy w końcu Mi się udało, poczułam skurcz w biodrach z powodu niewygodniej pozycji i opuściłam je trochę niżej. Oparłam się o kierownicę i przerywając pocałunek ,podskoczyłam przestraszona słysząc głośny dźwięk klaksonu. Spojrzeliśmy się na siebie nawzajem ze zdziwieniem i wybuchliśmy śmiechem. Po chwili , cmoknęłam Go w usta i wróciłam na miejsce pasażera.
- To się dopiero nazywa zniszczenie nastroju i to spektakularne.  - powiedział ze śmiechem.
- Nigdy nie pomyślałabym ,że kierownica samochodu mogłaby Mi przerwać tak romantyczną chwilę. - powiedziałam ,lekko chichocząc.
- Ale to nie zmienia faktu ,że jestem na ciebie zła i masz mi się wytłumaczyć z tej niedorzecznej karteczki , którą mi zostawiłeś. Teraz jedzmy do tej knajpki o której mówiłeś ,bo szczerze to umieram  z głodu. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze Kourt, to dosyć ustronne miejsce. - powiedział.
- O to świetnie ,w takim razie idealne miejsce na rozmowę.
Ruszyliśmy. Włączyłam radio i przełączając stacje ,natrafiłam na piosenkę przy której tańczyliśmy z Mattem kiedyś w klubie.
- O znam to! - powiedział nagle i zaczął śpiewać. - Take me by the tongue, And I'll know You Kiss Me 'till show You ,All the moves like jagger. I've got the moves like Jagger 've got Jagger 've got the MOOOOOOOOOOVES like Jagger.
Zaczęłam się śmiać ,widząc (a raczej słysząc) jego nieudolne próby wyciągnięcia "mooooooves", jednak dołączyłam się do śpiewania. Tak pokonaliśmy drogę do knajpy, nie przestając śpiewać. To dziwne ,ale w radiu cały czas leciały znane Nam piosenki.
Zaparkowaliśmy. Matt wyskoczył szybko z samochodu ,a Ja dalej mocowałam się z pasem. Nagle ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam ,że drzwi po mojej stronie się otwierają.
- Mi lejdi. - uśmiechnął się , trzymając drzwi jedną ręką, a drugą trzymając za plecami jak lokaje w hotelach. Ruchem głowy wskazał Mi ,żebym wyszła.
- Cóż za dżentelmen. Nie znałam Cię od tej strony, raczej od takiej wiesz," trawka ,dziwki ,koks".- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Wolnym krokiem udaliśmy się do środka budynku. Znów Matt zaskoczył Mnie swoim szarmańskim zachowaniem otwierając Mi drzwi.
Weszliśmy rozglądając się po wnętrzu. Faktycznie było tam bardzo przytulnie. Pomimo ,że bar znajdował się praktycznie w lesie,( był przy drodze raczej mało ruchliwej) znajdowało się w nim dosyć spora grupka ludzi.
- Widzę miejsce. - powiedział Matt łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę stolika.
Zajęliśmy miejsca.
- Idę złożyć zamówienie, co chcesz?
- Naleśniki z czekoladą! - powiedziałam entuzjastycznie.
- Dobrze. - powiedział rozbawiony moją odpowiedzią odchodząc w stronę baru.
Po chwili  wrócił do stolika.
- Za parę minut przyniosą nasze zamówienia.
- To świetnie. Może wrócimy do naszej wcześniejszej rozmowy?
Mruknął tylko coś niechętnie, ukradkiem na Mnie zerkając.
- Matt musimy to wszystko sobie wyjaśnić.- dodałam po chwili niezręcznej ciszy.
- No wiem ,wiem. Tylko...eh.
- No to słucham, czemu to zrobiłeś. Niby co Tobą kierowało i przede wszystkim... nie mogłeś kurwa poczekać ,aż wstanę i powiedzieć Mi o tym  prosto w oczy? Mogłeś nawet Mnie obudzić ,nie pogniewałabym się.
- No dobra ,słuchaj. Jesteś z Travisem, także sądziłem ,że po prostu będziesz tego żałować. Cóż byłaś pijana , myślałam ,że dałaś ponieś się chwili. Poza tym nie miałem odwagi ,powiedzieć Ci tego w oczy , ponieważ szczerze trochę bałem się Twojej reakcji. Byłem pewien ,że jak wstaniesz i dojdzie do Ciebie co ze Mną zrobiłaś ,to się przerazisz czy coś. Skąd miałem wiedzieć ,że no wiesz... - zakończył swój wywód ze słodkim uśmieszkiem na twarzy. Szczerze uwielbiałam ten uśmiech.
- Tak wiem ,że jestem z Travisem ,i właściwie to Sama nie rozumiem ,co się ze Mną dzieje.- oparłam łokcie o blat stolika przy którym siedzieliśmy ,ukrywając twarz w dłoniach, i kontynuowałam zduszonym głosem.- Ja nie wiem ,co jest w Tobie takiego ,że nawet zdradzając swojego chłopaka ,którego kocham najbardziej na świecie, przynajmniej tak Mi się wydaje , znaczy wydawało... nie czuję w ogóle poczucia winy czy też smutku. Nie myśl sobie ,że wyznaję Ci teraz miłość czy coś w tym stylu ,ale po prostu przy Tobie czuję się inaczej niż przy Travisie. Z Travisem czuję się jak mała, kochana dziewczynka ,która potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa i opieki. Z Nim jest miło , ale szczerze powiedziawszy przewidywalnie. Nic Mnie nie zaskakuje ,a przy Tobie jestem całkowicie inną osobą. Znasz "drugą" Mnie ,wiesz jaka jestem naprawdę . Przy Tobie czuje się swobodnie i nie muszę nikogo udawać. Gdy jesteśmy razem ,wszystko co się zdarza jest inne ,nieprzewidywalne , zaskakujące i tajemnicze. Wzbudzasz we Mnie emocje ,o które wcześniej siebie nie posądzałam.- skończyłam wypowiedz i głęboko westchnęłam . Nie wiem kiedy ,ale poczułam spływające łzy po dłoniach ,którymi nadal zasłaniałam twarz.
Po chwili ,poczułam delikatny ,czuły dotyk na Moim lewym udzie i ciszy szept przy uchu.
- Spokojnie Kourt , mogę Cię zapewnić ,że wszystko jakoś się ułoży.
Nie zauważyłam nawet kiedy usiadł obok Mnie . Objął Mnie i przyciągnął do siebie ,a Ja schowałam twarz w zagłębieniu Jego szyi. Przez chwilę poczułam się odprężona i szczęśliwa w Jego ramionach , lecz chwilę błogości przerwał Nam męski głos kelnera.
- Państwa zamówienie. - odrzekł z przepraszającym uśmiech ,jakby podejrzewał ,że przerwał bardzo poważną rozmowę.
Poczułam tylko skinienie głowy Matt'a na znak podziękowania ,gdy Ja nadal się w Niego wtulałam. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę ,gdy nagle usłyszałam dzwonek Mojego telefonu. Szybko się podniosłam ,wyjęłam chusteczkę i wydmuchałam nos. Sięgnęłam po telefon ,ale gdy ujrzałam kto dzwoni , to odeszły Mi jakiekolwiek chęci na rozmowę. Matt widząc Moją reakcje ,westchnął i zabrał Mi telefon z ręki wciskając zieloną słuchawkę.
- Hej skarbie , i co za ile będziecie? - usłyszałam głos dobiegający z telefonu.
Matt spojrzał na Mnie i z łobuzerskim uśmiechem powiedział:
-No cześć kochanieeee. - powiedział śmiesznie naśladując mój głos.
Parsknęłam śmiechem zatykając ręką usta, żeby zdławić dźwięk.
- Kto mówi ? - odpowiedział Travis. Dało się usłyszeć powagę w Jego głosie.
- No stary ,przecież to Ja , co spinasz dupe.- odpowiedział Matt już normalnym głosem i śmiechem pokazującym jego rozbawienie sytuacją.
- Matt?
- Nie , Twoja babcia.- powiedział ,a Ja znowu parsknęłam śmiechem.- Ogólnie to będziemy tak za 30 min.
- Hahaha , no spoko ,a tak w ogóle to gdzie Kourtey? - powiedział już wyraźnie rozluźnionym tonem Travis.
- Poszła się załatwić. Właśnie próbuje coś zobaczyć przez krzaki ,wiesz ..
- Spróbuj tylko.- powiedział ze śmiechem. - Dobra stary ,Ja kończę i czekam na Was. Weź tam przyciśnij gaz i się pośpiesz ,siema.
- Nam się nigdzie nie śpieszy.- spojrzał na Mnie znacząco i dodał: - Na razie.
Rozłączył się i oddał Mi telefon.Schowałam go i przystąpiliśmy do jedzenia , wracając do rozmowy.
- To co jest teraz.. no wiesz, między Nami? - spytał niepewnym głosem Matt.
- Sama nie wiem. Ewidentnie coś jest, ale nie mogę tego zrobić Travisowi.Ty chyba jesteś podobnego zdania. W końcu to Twój najlepszy przyjaciel.
- Wiem ,wiem. Co za chujowa sytuacja....
- Masz racje. Zobaczymy co będzie.- powiedziałam z uśmiechem.
- Na razie musimy  pomyśleć  co zrobić ,żeby Go nie zranić.
- Zgadzam się ,tego bym nie chciała. To co ,jedziemy?
- No to w drogę.- powiedział entuzjastycznie i wstał ciągnąc Mnie za rękę.
Wsiadaliśmy właśnie do samochodu. Matt zapalił silnik i ruszyliśmy. Po chwili cichej jazdy, powiedziałam na głos myśl ,która  Mnie nurtowała:
- Co My teraz zrobimy? Mam powiedzieć ,mojemu chłopakowi,że przespałam się z Jego najlepszym przyjacielem i w ogóle nie jest Mi przykro? - powiedziałam                                                                     dusząc w sobie łzy.

- Jakoś sobie z tym poradzimy. - powiedział łapiąc Mnie za rękę i splatając Nasze palce .Uśmiechnęłam się widząc ten gest. Po chwili dodał:
-Razem.


&&&

W końcu akcja zaczyna się rozkręcać. Natchnione weną , piszemy jak szalone. Mamy nadzieję ,że Nasz zapał nie opadnie do następnego rozdziału.

Piszcie co sądzicie , pozdrawiamy Ola&Gosia : *

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 4

  "Prawda wychodzi na jaw"

-Podać coś ? - spytał barman. Wysoki ,przystojny blondyn, stojący wprost na przeciwko Mnie.
-tak ,poproszę czekoladowego shake'a.- wymamrotałam.
-dużego ?
- tak ,niech będzie.- powiedziałam.
- może jakieś ciastko na poprawę humoru ? - dodał barman z lekko nieśmiałym uśmiechem. Na oko był młody. Raczej za młody na tę pracę.
- nie ,czekam na kogoś- rzuciłam na odczepne.
Brązowooki przystojniak nie ustępował.
- na koszt firmy . nie skusisz się ?
- Czego nie rozumiesz. Mam gdzieś to twoje ciastko. Powiedziałam co zamawiam ,więc zamiast dalej się narzucać, rusz swoją dupę i przynieś mi moje zamówienie! - powiedziałam pod nieniesionym tonem. Spojrzał na Mnie lekko zmieszany i odszedł od lady, udał się do pomieszczenia na kształt zaplecza.
Może było to trochę chamskie z mojej strony ,ale naprawdę nie miałam ochoty ani siły na jakieś "młodzieżowe" podrywy ... jeszcze na ciastko ?
No kurwa. Nic Mnie nie obchodziło .Czekałam tylko na jedną osobę i to było dla Mnie najważniejsze, nic więcej się nie liczyło.
Minęło ok.5 min kiedy wrócił barman i podał mi moje zamówienie. Chyba naprawdę zrobiło mu się głupio ,bo nawet nie podniósł wzroku. Wypiłam cały "magiczny" napój (od dziecka uwielbiam czekoladę) i wyciągnęłam telefon. "Gdzie jest Will?" - spytałam sama siebie w myślach lekko już zdenerwowana. Czekam w tej kafejce około 30 min ,a Jego dalej nie ma ,gdzie on się podziewa...
Już chciałam wybierać numer ,kiedy poczułam ciepłą dłoń na ramieniu . Obróciłam się szybko i całe moje zdenerwowanie gdzieś uleciało.
-Will! - krzyknęłam , zrywając się z krzesła i zarzucając mu ręce na szyję.- tak się cieszę ,że jesteś. Myślałam już ,że nie przyjdziesz ,ale jesteś . Dziękuję! - wyszeptałam mu do ucha.
- Tak jestem. Bardzo Cię przepraszam ,że musiałaś tyle na Mnie czekać ,ale droga była byle jaka i...
- Nic nie szkodzi. -przerwałam mu szybko . Nie chciałam ,żeby się tłumaczył ,zresztą było to zbędne.- cieszę się ,że dotarłeś- dodałam z uśmiechem.
Will był chyba jedyną osobą ,która w tym momencie mogła przyprawić mnie o uśmiech.
- Dobrze, Kourt zamawiamy coś ? - rzucił szybko odwzajemniając uśmiech.
- Tak ,wypiłabym jeszcze jednego shake'a, ale tym razem Ty zamawiasz.- powiedziałam, zerkając na wysokiego barmana.
- Okej ,poczekaj sekundkę - odparł.
-Dobrze ,idę zając nam jakieś dobre miejsce do rozmowy.
Will skinął tylko głową i ruszył w stronę baru. Ja zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu sofy. Ta kafejka była naszym typowym miejscem spotkań.
Zawsze siedzieliśmy na czerwonej ,skórzanej kanapie ,z uroczymi białymi poduszkami z futerkiem. Jednak coś się zmieniło. Zapewne zrobili jakieś przemeblowania ,a nasza urocza sofa powędrowała w inne miejsce.
- Może na piętrze ? - usłyszałam ciepły głos Willa za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam go wyszczerzonego z dwoma dużymi shake'ami w rękach.
- Haa ? - mruknęłam ,nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nasza kanapa .. nie ma jej tu ,więc może jest na piętrze. - odrzekł.
Właśnie dlatego cieszyłam się ,że mam takiego przyjaciela. Nic nie powiedziałam ,a On i tak wiedział o czym w tej chwili myślę.
Ehh ,gdyby jeszcze wiedział wszystko o tamtej nocy ,może nie musiałabym w pewnym sensie na nowo tego przeżywać..
- Tak ,tak . Sprawdźmy na piętrze - rzuciłam tylko.
Ruszyliśmy w stronę kręconych schodów prowadzących na piętro. W kafejce było dosyć sporo ludzi . Zazwyczaj świeciło tu pustkami ,może jedna ,dwie grupki zajmowały jakiś stolik.
A dziś ,praktycznie nie można było przejść i znaleźć spokojnego miejsca.
- Co się stało ,że dziś tu tak tłoczno ? - zapytałam przyjaciela ,żeby jeszcze przez chwilę ,nie musieć wracać do wydarzeń z tamtej nocy.
- Wiesz ,nowy wystrój ,nowe menu ,nowe atrakcje...
- Atrakcje? - zdziwiłam się.
- Tak ,podobno wynajęli jakiś zespół ,wiesz muzyka na żywo bla bla - powiedział.
Faktycznie zerkając w bok zauważyłam małą scenę. I wtedy ujrzałam naszą kanapę . Dziwne ,zawsze stała na środku ,teraz postawili Ją gdzieś przy oknie, a za oknem znajdowały się schody pożarowe.
Hmm , właściwie tak na to teraz patrząc było to naprawdę świetne miejsce. Nie rozmyślając dłużej nad tym ,złapałam Willa za rękę i ruszyliśmy w stronę sofy ,póki jeszcze nie była przez nikogo zajęta.
Co i tak było naprawdę dziwne ,ponieważ w lokalu było naprawdę sporo ludzi.
Usiedliśmy na przeciwko siebie po turecku. Czułam Jego wzrok na sobie ,ale przez chwilę nie umiałam tego odwzajemnić. Siedziałam ze spuszczoną głowo i sączyłam napój.
- Kourt? - rzekł po chwili Will lekko palcem podnosząc moją brodę. - Chyba chciałaś pogadać? - dodał.
- Tak ,ale...właściwie to nie wiem od czego zacząć.- odpowiedziałam.
- Najlepiej od początku . - rzucił Will ,przyjmując poważną minę ,starszego brata.
Mam ochotę wyznać mu wszystko. I jakby na zawołanie pękam i słowa same leją się ze mnie jak z wodospadu. Mówię mu ,że wcale nie jestem taka dobra jak wszyscy myślą, że chodzę na imprezy, pije i to dużo. Pomijam fakt o narkotykach i zakładach z Mattem o całowanie. Wyznaję ,że gdy Will i Naomi chcieli ze mną gdzieś wyjść ,a ja wykręcałam się mówiąc ,że źle się czuję ,a tak naprawdę szalałam na imprezach. Will osłupiały nic nie mówi, więc kontynuuje moją spowiedź. W końcu dochodzę do opowiedzenia wczorajszej imprezy. Zaczynam od koleżanki która się źle poczuła nie mówiąc jak ma na imię, potem ,że pozwalam Matthew u mnie zanocować ,bo u niego jest matka. Już przez łzy, jąkając się mówię mu ,że przespałam się z Mattem i nie wiem co mam teraz zrobić.
- Ja, ja... naprwawdę nie chciałm zdradzić Travisa... strasznie mi przykro i.. i...
- Kourt, nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem to. A co zamierzasz zrobić z Matthew? -spytał.
- Cóż ,zostawił mi kartkę. Jest przekonany ,że byłam pijana i tego żałuje ,co jest prawdą.- skłamałam. Mimo ,że rozmawiałam z przyjacielem ,wstydziłam się tego ,że zdradziłam chłopaka wcale tego nie żałując.- więc.. - ciągnęłam dalej- On żyje we właściwym przekonaniu... Teraz wyjeżdża na biwak i nie będzie Go przez jakiś czas. Mam nadzieje ,że w ten czas, się ułoży i wszystko wróci do normy, a tamta sytuacja pójdzie w zapomnienie.
- Tak ,możliwe ,że masz racje. Też mam taką nadzieje. - powiedział Will z uśmiechem.
- Will ?
- Tak ? -odpowiedział z lekkim zdenerwowaniem, jakby miał wrażenie ,że zaraz powiem mu coś w stylu: "Jestem w ciąży".
- Bardzo ci dziękuje. Za to ,że jesteś - powiedziałam szybko.
-Oh Kourt- odrzekł ,a widząc znów napływające do moich oczu łzy szybko mnie objął.
Minęła chwila. Nagle Will wstał, luzując uścisk.
-Idę po chusteczki i do łazienki- powiedział widząc moją pytającą minę.
-"Proszę o gromkie brawa dla wschodzącej solowej gwiazdy. No dziewczyny ,zróbcie hałaaaaas !- nagle powiedział właściwie wykrzyczał jakiś koleś
 Oklaski ,gwizdy, krzyki, światło skierowane na imitację sceny.
Rozmazana ,czerwona ,jeszcze ze złami w oczach oczekiwałam na powrót Will'a.
Siedziałam w miejscu publicznym ,a w ogóle nie przejmowałam się tym jak wyglądam.
Zresztą... wzrok każdego w knajpce skierowany był w tym momencie na scenę. Akurat w tej chwili byłam ostatnią interesującą osobą na sali.
Zaczęła grać jakaś muzyka, jednak nie wiedziałam kto śpiewa ,ani co. Myślami byłam w innym świecie. A piosenka którą słyszałam w tle stawałą sie jakby coraz głośniejsz.
Po chwili skapnęłam się ,że ktoś siedzi obok. Byłam pewna ,że Will wrócił i przyniósł Mi chusteczki, żebym jako tako się ogarnęła.
Jednak rzeczywistość była znacznie gorsza. Chociaż czy ja wiem ,czy gorsza. Podniosłam głowę i zobaczyłam te oczy.
Cudowne brązowe oczy ,które miałam wrażenie ,że już widziałam. Po chwili skojarzyłam ,że to ...ZAYN MALIK! Siedział koło mnie na kanapie i śpiewał patrząc mi prosto w oczy. Moje rozmazane, czerwone, całe spuchnięte oczy.Nie był to żaden kawałek 1d.
Nie byłam ich jakąś wielką fanką ,ale raczej bym skojarzyła. Nie potrafiłam się skupić na słowach. Siedzieliśmy tak przez chwilę patrząc się na siebie jak zaczarowani. Po chwili chłopak chyba się ogarnął wstał ciągle śpiewając i odszedł w stronę sceny. Po drodze szarmancko zaczepił ze dwie dziewczyny, po czym usiadł na krześle ,tak jak na początku.
Ja dalej nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Kourt, kourt!
- Co jest ? - odwróciłam się szybko ,jakby obudzona z transu.
-Kourt co z Tobą ,już tak chwilę Cię wołam ,a Ty nic.. Nie ważne. Słuchaj ,głupia sprawa.
Dzwonili chłopaki z obozu i mówili ,że trener zarządził szybciej trening. Strasznie mi głupio ,że  musze cię tu zostawić samą w takim stanie.. ,ale trener mnie zabije jak się nie pojawię...
- Rozumiem.- przerwałam mu szybko . -Leć lepiej szybko ,bo się spóźnisz. Dokończę shake'a i będę się zbierać do domu - dokończyłam.
- W porządku ,naprawdę cię przepraszam ,muszę lecieć ,zadzwonię do Ciebie wieczorkiem ,okej ? - powiedział ,dając mi buziaka w policzek i wybiegł .Przez okno widziałam ,jak wsiada do samochodu i gdzieś dzwoni.
- Pa Will - powiedziałam ,niestety już sama do siebie.

&&&

Wiemy ,że króciutkie i to jeszcze po tak długiej przerwie ,ale wynagrodzimy to wam, tym ,że jeszcze w tym tygodniu dodamy następny ,a w nim będzie się działo :D

Ola&Gosia :***

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 3

"Nie przewidziane komplikacje"

- To mój pokój. - odparłam gdy wdrapaliśmy się na piętro i weszliśmy przez 3 drzwi.
- Ładnie. - powiedział z uśmiechem. - Pijemy jeszcze?
- Jasne ,ale tylko po jednym piwie. - poszłam do lodówki i wyciągnęłam 2 butelki z moich zapasów i otwieracz z szuflady. Weszłam na górę i podałam mu jedno.
Wypiliśmy rozmawiając o nieistotnych rzeczach. Opowiedział mi trochę o drużynie ,a ja o nowym układzie na następny mecz. Wstałam z łóżka na ,którym siedzieliśmy.
- W 3 szufladzie są ubrania Travisa. Wybierz sobie coś do spania. - wskazałam na komodę ,która stała obok ogromnej szafy. Przekroczyłam próg łazienki ,która znajdowała się w moim pokoju. - Idę wsiąść prysznic. - oznajmiłam i zamknęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się i weszłam do wany.
Umyta i zawinięta w ręcznik (zapomniałam zabrać piżamę) wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zdziwioną twarz Matta ,która za chwile przedstawiała arogancki uśmiech.
- Teraz ty. - zirytowana i trochę zawstydzona skinęłam głową w stronę łazienki.
-Okey. Ale wytłumacz mi dlaczego Travis ma u ciebie swoje rzeczy, na przykład to. - powiedział machając mi przed oczami bokserkami mojego chłopaka. Normalnie spaliła bym się ze wstydu ,ale że byłam zmęczona i schlana odparłam tylko:
- Domyśl się. - Uśmiech ,który jeszcze przed chwilą gościł na jego twarzy wyparował ,a pojawił się grymas niezadowolenia. Bez słowa ruszył do toalety i trzasnął drzwiami. Westchnęłam i odpaliłam komputer. Włączyłam Facebooka aby zobaczyć czy Naomi dodała jakieś zdjęcia.
Po chwili skapnęłam się ,że mam na sobie tylko ręcznik. W pośpiechu zdjęłam go, założyłam bieliznę i  zaczęłam mocować się z tyłu z zapięciem stanika.
- Pomóc ci. - odwróciłam się i ujrzałam twarz Matta wykrzywioną w uśmiechu.
- Jeśli możesz. - podszedł do mnie wolnym krokiem.
- Wolałbym go z Ciebie zdjąć. - usłyszałam jego szept przy uchu. Delikatnie zapiął mi stanik ,ale nie odsunął się. Szybkim ruchem ręki chwyciłam koszulkę która leżała na łóżku i zaczęłam ją zakładać. Matthew przerwał mi chwytając za moje nadgarstki i uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Zwinnym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę. Poczułam jego usta przy swoich. Zaskoczona i oniemiała zesztywniałam i nie wiedziałam jak się zachować.
W głębi serca miałam ochotę rzucić się na Niego i namiętnie go całować,
jednak zdjęcie ,które ujrzałam na komodzie przypomniało Mi Travisie.
Nie widząc reakcji z mojej strony ,lekko się odsunął. Spojrzałam mu w oczy ,które były nieziemsko niebieskie i zobaczyłam w nich... smutek ? Uśmiechnął się i odwrócił.
- Przepraszam.- powiedział cicho.
Wtedy coś we Mnie pękło .Wyciągnęłam rękę ,wplotłam mu we włosy i odwróciłam do siebie.
Szybko przylgnęłam do Niego namiętnie całując. Co ja robię ? Nie myślałam o tym.
Na chwilę zapomniałam o wszystkim i skupiłam sie na całowaniu z Matthew.
Zdziwiłam się ,gdy po chwili oderwał usta.
-Kourtney , co Ty...
-Nie pytaj- przerwałam Mu szybko.
Wyglądało na to ,że nie chciał wiedzieć nic więcej. Nie czekałam zbyt długo ,gdyż blask w jego oczach jeszcze bardziej mnie rozpalił... Naprawdę mi się podobało.
Popchnęłam go na łóżko, usiadłam na nim i zaczęłam zdejmować z niego bluzkę.
Zdjęłam ją i ujrzałam idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową .Właśnie dlatego kocham sportowców. On również szybko pozbył się mojej bluzki ,którą ledwie co zdążyłam na siebie założyć.
Podniósł się do pozycji siedzącej a ja usiadłam na nim okrakiem i znów pocałowałam.

Nie wiem co we mnie wstąpiło nie poznawałam samej siebie. Travis wyparował mi z głowa ,a w to miejsce zastąpiło niesamowite pożądanie. Poczułam ręce Matthew na talii i niżej aż do majtek. Palcami zahaczył o ich krawędź i delikatnie zaczął zsuwać. Podniosłam uda do góry ułatwiając mu zdjęcie ich. Sunęłam dłońmi po jego klatce piersiowej w stronę bokserek. Czując to Matt jednym zwinnym ruchem  zamienił nasze pozycje i znalazłam się pod nim. Żeby nie czuć się całkowicie zdominowana wplotłam mu dłonie we włosy, objęłam go nogami w pasie przyciągając do siebie i pocałowałam. Oboje całkowicie nadzy i pijani zatapialiśmy się w rozkoszy. Czułam jego ręce na całym swoim ciele. Po chwili Matt przerwał pocałunek i spojrzał na mnie.
- Jesteś tego pewna?
Zamiast odpowiedzieć przeturlałam się po łóżku tak by znaleźć się na nim. Uśmiechnęłam się. Nie wiem skąd znalazła się we mnie taka pewność i dzikość. Nie był to mój pierwszy raz ,uprawiałam sex niezliczoną ilość razy z Travisem i moimi byłymi, ale nigdy nie przejmowałam inicjatywy ani nie byłam taka pożądliwa. Matt rozpalał we mnie uczucia ,których nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
Tak bardzo go pragnę. Podniosłam się do góry na kolana. Widziałam jak obserwuje mnie ze zdziwieniem. Oblizałam seksownie usta (przynajmniej taki miałam zamiar) stwierdziłam ,że mi się udało gdyż poczułam ,że jego męskość robi się jeszcze większa. Delikatnie opuszczając biodra nabiłam się na niego. Oboje jęknęliśmy z rozkoszy gdy znalazł się we mnie głębiej. Powoli zaczęłam ruszać biodrami lekko dysząc. Matt położył mi ręce na biodrach. Po chwili zmęczona opadłam i pocałowałam go łapczywie. Widząc ,że już nie daje rady przekręcił nas ,że znowu on był na górze. Owinęłam mu nogi wokół talii ,a on zaczął się ruszać. Gwałtownie i pewnie. Uczucie było niesamowite o wiele intensywniejsze od spokojnego i delikatnego seksu z Travisem. Podobało mi się. Po jeszcze paru pchnięciach oboje doszliśmy.Nawet nie zauważyłam kiedy zdążył założyć gumkę. Delikatnie na mnie opadł nie przygniatając swoim ciężarem. To był najlepszy sex jaki uprawiłam w moim życiu.
*
                                                                                                                                                         

Obudziły mnie ostre promienie słońca ,wlatujące przez lekko uchylone okno.
Znowu zapomniałam zasłonić okien.Zawsze wieczorem zasłaniam rolety,bo okna mam wyjątkowo duże prawie na całą ścianę ze sporym balkonem.
Usiadłam na łóżko ,włożyłam leżącą na krześle szeroką koszulkę ,którą miałam na sobie wczoraj tylko przez chwilę, uwielbiam ją, zawsze w niej śpię i dopiero ogarnęłam co się stało... 
Rozejrzałam się po pokoju .Czuć było specyficzny zapach Matta. Na podłodze leżały dwie butelki po piwie i...
Kondom?! O jezuuuuuu ,zrobiliśmy to. Dopiero to do mnie dotarło, miałam mieszane uczucia.
Wstałam wzięłam butelki,zużytą prezerwatywę i udałam się do kuchni.
Idąc poczułam zapach kawy i chyba tostów.
- Mamo ? Jesteś w domu ? -krzyknęłam.
Przeszły Mnie ciarki. Już myślałam ,że rodzice wrócili wcześniej i robili śniadanie ,jednak na szczęście nie było ich.
Podeszłam do kosza na śmieci ,wyrzuciłam wczorajsze "skarby" po czym podeszłam do blatu.
Byłam w mega szoku ,gdy zobaczyłam na nim przygotowane pysznie wyglądające śniadanie.
Czyżby to sprawka Matt'a ? - spytałam w myślach.
Nie myliłam się. Zrobiło mi się tak przyjemnie a na twarzy od razu pojawił mi się uśmiech.
Usiadłam na krześle. Moja kuchnia wyglądała trochę jak bar (pomysł taty ,który z resztą bardzo popieram).
I już miałam brać się za spożywanie pyszności które przygotował dla Mnie Matt ,kiedy mnie olśniło. Tak w ogóle gdzie on jest. Nagle zobaczyłam małą kartkę wystającą z pod talerza. 
Typowa ,biała kartka papieru do drukarki. Była złożona na pół. Otworzyłam ją i zaczęłam powoli przelatywać wzrokiem po tekście.


"Bardzo cie przepraszam ,za to co się stało ostatniej nocy.
Byłaś nietrzeźwa i jestem pewien ,że bardzo tego żałujesz.
Naprawdę Mi przykro.
Matti"

- Co to ma kurwa być ?! - powiedziałam sama do siebie po przeczytaniu krótkiej notki.
Właściwie nie wiedziałam co czułam w tym momencie. To nie był smutek ,ani też radość ,a na pewno nie pożałowanie...
Była to raczej ,hmm ..złość ? Nie dlatego ,że stało się to co się stało ( bo było cudownie i ani trochę nie żałuję wczorajszej nocy),ale dlatego ,że myślał ,że tego żałuję ...co za kretyn...
Chociaż z drugiej strony ,chyba nie mogę mu powiedzieć ,że nie żałuje tego a nawet ,że bym to powtórzyła.
" Kourtney ,ogarnij się dziewczyno.. Masz chłopaka ,którego bardzo kochasz" - to zdanie w kółko powtarzałam sobie w myślach.
Czy to musi być takie skomplikowane? Czułam totalny mętlik...
Coś w środku mnie krzyczało i rozdzierało mnie od zewnątrz...tak cholernie chciałam komuś o tym opowiedzieć.
Może ktoś pomógłby mi to jakoś ogarnąć ,bo sama nie byłam w stanie...
Siedziałam tak chwilę przy stole ,po czym sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer. Po paru sygnałach usłyszałam ciche "Halo".
- Will...
- Kourtney? Cześć, coś się stało? 
I w tedy ogarnęła mnie rozpacz. Wybuchłam płaczem jak dziecko . Chciała bym mu o wszystkim powiedzieć. Po chwili zdecydowałam.
Powiedziałam mu ,że nie wie o mnie wszystkiego tak jak Naomi i Travis. O tym ,że chodzę na imprezy wieczorami mówiąc im ,że jestem zmęczona i się położę spać. Słuchał mnie uważnie i nie przerywał mi. Ominęłam część o tym ,że pije lepiej niż nie jeden chłopak i wciągam różne proszki. Potem zaczęłam ,że dziś też poszłam na imprezę i.. zacięłam się.
- Kourtney i... co się stało mów. To przez to jesteś taka roztrzęsiona? Nie bój się razem na pewno coś wymyślimy. 
- Jaa... przenocowałam u siebie Matta po imprezie ,bo u niego była matka i...
- Ej spokojnie i co się stało? Coś ci zrobił?! - Nie wiedziałam co powiedzieć naprawdę się przeraziłam. 
- Ja... Ja zrobiłam to z nim! - wybuchłam jeszcze gorszym płaczem.
- Zaraz, co zrobiłaś? Czekaj nie mów mi ,że...
- Tak, przespałam się z nim. - wyjąkała przez łzy. Chwila ciszy po drugiej stronie telefonu.
- Jadę do ciebie. Czekaj na mnie w naszej kafejce. Będę za 3 godziny.
- Will, no co ty nie wygłupiaj się. 
- Nie wygłupiam. Potrzebujesz mnie, nie martw się niedługo będę wytrzymaj do tego czasu. Dobrze?
Dałam za wygraną, nie ma się co kłócić ma rację potrzebuje go.
- Tak. Will?
- Hmm?
- Dziękuje ci.
- Nie masz za co. Papa.
- Papa. - rozłączył się. 
Popatrzyłam przez okno. 
Nie wiem co mam zrobić. Czemu zawsze muszę narobić sobie kłopotów?
Poszłam na piętro, sprzątnęłam pościel i wrzuciłam ją do pralki. 


&&&

Jak się podobał rozdział?
Po długieeej przerwie blog znów wkracza do akcji :D
Mam mam nadzieje ,że za bardzo się nie gniewacie.
Jak zwykle prosimy o komentarze i wasze pomysły jeśli chodzi o ciąg dalszy :)

Całuski Ola&Gosia :*